Przy okazji okresu wakacyjnego zastanawiamy się jaką rozrywkę zapewnić dziecku. Możemy wysłać je na kolonie do Grecji. Ale jaki z tego pożytek? Ładnie się opali, odmięknie podczas częstych kąpieli (niestety, głównie w hotelowym basenie a nie w morzu), nauczy się nowych gier w karty.
Możemy jednak zorganizować wspólny wyjazd w polskie plenery. Co prawda, angażując własny czas i umiejętności, ale za to znacznie taniej. Jedną z form rodzinnego wypoczynku jest spływ kajakowy. Trudno by było znaleźć bardziej wartościową dla dziecka formę rekreacji. Oczywiście samo się nic nie zrobi i bez wysiłku ze strony rodzica się nie obejdzie. Ale chyba warto pokazać się wychowankowi ze strony, której u swoich ułożonych rodziców, nigdy by się nie spodziewał. Tata – mistrz rozpalania ogniska lub nieustraszony obrońca przed groźnym łabędziem, czy mama – wszechwiedząca zielarka lub znakomity budowniczy namiotów. Należy się do tego odpowiednio przygotować.
Wybór trasy oczywiście uzależniamy od wieku dziecka i własnych umiejętności. Mamy w Polsce pełną gamę rzek o wszystkich stopniach trudności. Ważna jest także uciążliwość trasy, czyli głównie ilość przeszkód na drodze, które będziemy wymijać lub przenosić kajaki brzegiem. Ma początek proponuję rzeki łatwe i nieuciążliwe oraz krótki odcinek. Tak, aby dziecka nie zrazić do nowej rozrywki.
O sprzęcie biwakowym nie ma co pisać, bo jest oczywiste, co zabrać pod namiot. Za to o sprzęcie pływającym warto wspomnieć. Po pierwsze bezpieczeństwo. Kamizelki asekuracyjne są obowiązkowe. W końcu jest tam woda i to bieżąca. Popularne kajaki dwuosobowe sprawiają nieco problemów jeżeli nasza pociecha jest na tyle mała, że nie utrzyma jeszcze wiosła. Można posadzić ją na miejscu dla szlakowego, czyli z przodu, ale trzeba ją mieć cały czas na oku. Jako trzecia, pomiędzy wiosłującymi? Odradzam z uwagi na wygodę sternika, czyli wiosłującego z tyłu. Jest na to rada. Spróbujmy zamiast kajaka wypożyczyć kanadyjkę (canoe) i wtedy posadzić malucha pomiędzy wiosłujących. Miejsca znacznie więcej niż w kajaku już przy dwuosobowej kanadyjce, a są dostępne także trzy a nawet czteroosobowe. Malec może mieć wtedy swój pagaj (wiosło lżejsze niż w kajaku bo ma tylko jedno pióro) i pomagać w miarę swoich sił. Nie należy się bać innego rodzaju wiosłowania niż w kajaku. Wypożyczający poinstruuje, a po kilkuset metrach wprawa przyjdzie sama. W przypadku, gdy płyniemy wraz ze sprzętem biwakowym i osobistym, a nie jedzie on brzegiem wraz z obsługą naziemną, jest dodatkowa zaleta kanadyjki – jest bardzo pojemna.
W czasie płynięcia dziecko poznaje mnóstwo nowych rzeczy. Od krajobrazów począwszy, na licznych okazach fauny i flory wodnej skończywszy. Warto wcześniej się trochę teoretycznie przygotować aby móc następcy tę wiedzę podać. Botanika, zoologia, ekologia, geologia, meteorologia a nawet fizyka, chemia czy astronomia, mogą być przekazywane w sposób ciekawy i przez najważniejszych nauczycieli na świecie – rodziców.