Każdy ma w sobie Małego Geniusza Kreatywności. Dlaczego niektórzy odkrywają go w dzieciństwie, a inni nigdy nawet nie będą podejrzewać, że noszą go w sobie?
Cała tajemnica tkwi w:
wysokiej samoocenie,
doświadczeniu (zarówno w sukcesach, jak i porażkach),
odwadze do eksperymentowania i szukania.
Dziecko pewne siebie, jest odważniejsze w działaniu. Porażkę przeżywa krótko i podejmuje kolejną próbę. Nie boi się negatywnej oceny, bo wie, że dotyczy ona tego konkretnego działania, a nie jego osoby.
Pełne kompleksów odczuwa na tyle silny lęk przed porażką, że może zrezygnować z „podjęcia ryzyka” jakim jest próba wymyślenia lub stworzenia czegoś innego, nieprzeciętnego i oryginalnego, gdyż może się to wiązać z popełnieniem błędu. Takie dzieci nierzadko boją się nie tylko krytyki z zewnątrz, ale i własnego „wewnętrznego krytyka”, który bardzo surowo ocenia ich poczynania i jest wyjątkowo wymagający, czasem wręcz bezkompromisowy.
Nie da się ukryć, że kreatywność, jak każde inne działanie, niesie ze sobą ryzyko poniesienia porażki. Każde tego typu doświadczenie uodparnia nas na stres z tym związany i uczy, że jest to częścią drogi, którą musimy przejść, aby ostatecznie osiągnąć sukces. Sukces z kolei „uskrzydla” i dodaje motywacji do dalszego działania. Dlatego tak ważne jest, aby dziecko kończyło to co zaczęło. Nawet, jeśli wymaga to ciężkiej pracy, będzie miało okazję ją docenić, a także docenić same siebie. Ciągłe „odpuszczanie sobie” będzie się wiązało jedynie z wyrzutami sumienia i poczuciem porażki, że znów coś się nie udało. Warto próbować, eksperymentować, nawet kosztem ryzyka poniesienia porażki. W końcu znajdzie się właściwa droga, a satysfakcja z samodzielnego (lub grupowego) sukcesu będzie ogromna. Tu niezwykle ważna jest rola rodzica, który może nauczyć dziecko wytrwałości, zachęcać do działania, pomóc w trudnych momentach.
MORDERCY POMYSŁÓW
Oto zwroty, które czasem słyszymy i które „mrożą krew w żyłach” młodszym i starszym, większym i mniejszym innowatorom, „mordując” ich pomysłowość:
To nie dla mnie. Nie mam do tego talentu.
Jestem na to za stary/za młody.
To głupie!
To nielogiczne!
Tak nie można myśleć!
Nigdy tego jeszcze nie robiliśmy, to nie może działać.
Może to ładnie wygląda na papierze, ale w rzeczywistości...
To jest zbyt „inne”! Co pomyślą ludzie jak to zobaczą?
Tak nie można!
Nie opłaca się… Teraz to już za późno/za wcześnie.
Zawsze sobie radziliśmy i bez tych nowości.
Teraz mamy zbyt dużo innej pracy. Wrócimy do tego przy innej okazji.
Nie mamy dość siły przebicia. Nie stać nas na to.
Nie kombinujmy, niech już zostanie tak jak jest skoro do tej pory jakoś to funkcjonowało.
Prześpijmy się z tym, co nagle, to po diable.
Bądźmy realistami! Tego nie da się zrobić. To nie może dobrze działać.
To nie należy do naszych obowiązków. To nie nasza sprawa, nie odpowiadamy za to. To oznacza więcej pracy.
To pewnie wymyślił ktoś zza biurka, teoretyk, a tu jest samo życie.
Nikt mnie nie będzie uczył, co i jak mam robić.
ZMIANY
Oto dlaczego boimy się nawet korzystnych zmian:
utrwalone schematy i nawyki,
lęk przed nieznanym i obronna postawa względem zmian,
niechęć do eksperymentowania (płynąca ze schematyczności myślenia),
niechęć uczenia się (wynika często z poczucia zagrożenia dla utrwalonych postaw, wiadomości i umiejętności),
złe samopoczucie – przepracowanie, przemęczenie, apatia, depresja,
bierność, niechęć do aktywnego działania, lenistwo,
brak natychmiastowych, widocznych korzyści,
niepewność co do efektu zmian,
pesymizm w przewidywaniu efektów zmian,
lęk przed porażką w postaci popełnia błędu (i np. ośmieszenie się, stracenie swojej wysokiej pozycji w grupie, spadek poczucia własnej wartości),
konformizm –uleganie ludziom w celu zdobycia ich sympatii,
obawa przed utratą czegoś co się lubi i do czego się przywykło,
brak zaufania do ludzi,
brak zaufania do osób proponujących zmiany,
brak autorytetów lub oparcia w autorytetach,
przykre doświadczenia z przeszłości,
mało twórczy klimat dla pomysłów, eksperymentowania i wprowadzania zmian.
Początkowo negatywna reakcja na zmiany to nie rzadkość. Naturalne jest, że przyzwyczajając się do nich, przechodzimy kolejne fazy:
Odrzucenie
Strach, że zmiana „wyrwie” nas z bezpiecznego schematu i wprowadzi chaos nie jest bezpodstawna. Czasem jednak warto zaryzykować i poddać się temu. Im częściej dziecko będzie poznawało nowe możliwości, miejsca, zbierało doświadczenia, tym mniejszą skłonność do odrzucenia będzie wykazywało. Będzie miało większe poczucie bezpieczeństwa w nowych dla niego sytuacjach.
Chaos
Nie będzie trwał wiecznie. Wytrwałość w uczeniu się „nowego”, elastyczność w zmieniających się warunkach, „sympatia” do nowości pomogą niemal bezboleśnie przejść tę fazę. Tu duże znaczenie ma ciekawość świata jaką wykazuje dziecko oraz tolerancja dla chwilowego poczucia dyskomfortu.
Inspiracja
Każdy lubi ten moment, kiedy zaczyna odkrywać nowe możliwości. Każdy z nas doświadczył kiedyś „zachłyśnięcia się” nowym tematem, „złapania bakcyla”, nagłego zachwycenia się czymś, z czym coraz lepiej sobie radzimy. Jest to nierozerwalnie związane z pierwszymi małymi sukcesami na danym polu.
Komfort
W tej fazie oswoiliśmy się już z nowością. Czujemy się swobodnie i nawet nie pamiętamy „jak to było kiedyś”. Okazuje się, że każda nowość może stać się kolejnym łatwym do zapanowania nad nim „schematem”… dopóki nie pojawi się kolejna zmiana
Ważne jest, aby dziecko nie zatrzymywało się na pierwszej fazie. Rodzice mogą mu pomóc „przejść” przez” fazę drugą – chaosu. Potrzebna jest do tego wytrwałość i konsekwencja, których można nauczyć, chociażby dając dobry przykład. Podobnie jest z podejmowaniem wyzwań, dzięki którym dziecko będzie miało okazję, nauczyć się czegoś nowego, doświadczyć przemiany.