Prowadząc kiedyś zajęcia z języka angielskiego w jednej z chińskich podstawówek w małej robotniczej miejscowości w prowincji Zhejiang zauważyłam bardzo ciekawą rzecz.
Podczas zabawy z chińskimi dziećmi w pokazywanie i odgadywanie zwierząt po angielsku, okazało się, że pozornie oczywiste wyobrażenia zwierzaków nie do końca takimi są... Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy prosząc o zademonstrowanie „a chicken“ (ang. kurczak, kura) w odpowiedzi otrzymałam pokaz zajadania na niby kurzego udka... Spodziewałam się raczej, że wzorem polskich dzieci, mała Li Fen zacznie biegać po klasie gdakając i potrząsając rączkami złożonymi na kształt kurzych skrzydeł. Jak się okazuje kura niekoniecznie musi być żywa, co więcej „chicken“ kojarzy się w Chinach po pierwsze z KFC, które absolutnie zawładnęło Państwem Środka, a nie z wakacjami u cioci na wsi, co za tym idzie wzory i odwzorowanie rzeczywistości nie wszędzie są takie same. Podobna historia spotkała „a monkey“ (ang. małpa) – zamiast skaczącego i drapiącego się po głowie szympansa, jakiego czasami lubią dla żartów udawać polskie dzieci, ujrzałam małego studenta w nieruchomej pozycji rodem wprost ze wschodnich sztuk walki. Dla chińskich dzieci małpa to przede wszystkim Małpi Król – wyjątkowo sprytna postać z chińskiej mitologii o charakterystycznych ruchach i mimice, a także pozycje chińskich sztuk walki wzorowane na ruchach tego zwierzęcia.
Jak widać nie trzeba udawać się w głąb amazońskiej dżungli by poczynić ciekawe obserwacje kulturowe.
Dziś, już coraz młodsze chińskie dzieci znają CocaColę, myszkę Mickey, Mc Donald‘s i śpiewają po angielsku „Happy Birthday“ dmuchając świeczki na torcie urodzinowym, a dzieci w Polsce chodzą do galerii handlowych na chińszczyznę i sushi...
Warto więc pokazać najmłodszym to, co znajduje się poza granicami naszego myślenia o świecie, które mimo życia w globalnej wiosce jak się okazuje często jest zamknięte w ramach danej społeczności, państwa, kultury. Warto od najmłodszych lat poszerzać i wzbogacać ich językowy obraz świata, a tym samym ich wiedzę o nim, budzić tolerancję i ciekawość. Nauka języka obcego jest trochę jak odkrywanie nowego, całkiem nieznanego nam wcześniej świata, a to dzieci kochają przecież najbardziej! Bycie dzieckiem to odkrywanie i poznawanie, nazywanie go, a przez to tworzenie jego obrazu i swojego wyobrażenia o nim. Proces ten nie musi ograniczać się do jednego sposobu myślenia. Bycie dzieckiem to uczenie się w każdej chwili: podczas zabawy, spotkań z ludźmi, rozmów, słuchania opowiadań, rysowania. Uczenie się więcej niż jednego modelu postrzegania rzeczywistości na raz pobudza w dziecku myślenie porównawcze, analityczne i abstrakcyjne.
Rzecz nie tkwi też wcale we wkuwaniu słówek na pamięć, czy rozumieniu skomplikowanych struktur gramatycznych. Nikt nie wymaga tez od dzieci, że po roku czy nawet dwóch nauki języka obcego będzie ono w stanie przeprowadzić w nim swobodną konwersację. Chodzi raczej o pewnego rodzaju uwrażliwieniu na inność, na inny sposób patrzenia na świat. Także słuch i aparat mowy dziecka uwrażliwia się na odmienne od mowy ojczystej brzmienia i wymowę. Jak dowodzą badania mózg dziecka oraz jego narządy słuchu i mowy są najbardziej plastyczne przed 10 rokiem życia. Najlepszym okresem na rozpoczęcie nauki języka obcego jest wiek między 4 a 8 lat. Dzieci są wtedy w stanie nauczyć się języka obcego w sposób naturalny. Mają w tym wieku wielką zdolność naśladownictwa, a co więcej wolne są od nawyków artykulacyjnych języka ojczystego. Poza tym ucho dziecka reaguje na wszystkie długości fal. Pozwala to dziecku na opanowanie bezbłędnej wymowy języka obcego. Później niestety zdolność ta zanika i wychwytywane są tylko fale charakterystyczne dla języka ojczystego.
Dla dziecka nie ma mniej i bardziej obcych języków. Francuski, angielski, arabski czy w końcu chiński są dla niego równie nieznane i trudne, a jednocześnie bez względu na to, jaki to język dziecko bardzo łatwo się z nim oswaja i szybko zaczyna uczyć. Nauka odległego kulturowo języka może za to stać się jeszcze bardziej fascynującą przygodą od nauki języka europejskiego. Okazać się może, że wzorcowym, książkowym owocem jest niekoniecznie jabłko, że może nim być brzoskwinia – w tej roli umieszczono ją na przykład w jednym z chińskich podręczników. Natomiast „chodzący po ścianach tygrys (Chin.: 壁虎 [bì hǔ] dosłownie: ściana+tygrys) to nic innego jak sympatyczna mała jaszczurka, czyli gekon. Można też odkryć, że w niektórych krajach „stawia się kropkę na i“, w innych „wisienkę na samej górze“ (ang. „put a cherry on the top”), a w najodleglejszym zakątku świata „dorysowuje się oko smokowi” (chin. 画龙点睛 [huà lóng diǎn jīng], dosłownie: „namalować smoka i zaznaczyć mu oko“).
„Granice mego języka oznaczają granice mego świata”
/Ludwig Wittgenstein/