Pracowitość to cecha o której zapominamy wychowując nasze pociechy. Chcemy by doskonale znały obcy język, miały dobre stopnie w szkole, poszły na wymarzone przez nas studia ale wyręczmy je w obowiązkach domowych, podajemy, wynosimy, sprzątamy tłumacząc sobie, że „jeszcze się w życiu napracuje.
Pracowitość jest cechą która zapewni Twojemu dziecku szeroko pojęty sukces. Co z tego, że ktoś ma talent i jest dobrze wykształcony jeśli nie chce mu się podnieść z fotela? Uważam, że w 99% lenistwo jest wynikiem wychowania. Zastanów się więc czy przypadkiem nie wychowujesz swojego dziecka na lenia ?!
Gasimy aktywność
Każde dziecko ma potrzebę aktywności, ruchu, jest ciekawskie, wszystko chciałoby zobaczyć dotknąć, zrobić, nauczyć się. Jednak ta naturalna potrzeba aktywności jest przez dorosłych często gaszona w zarodku. Dzieci słyszą „daj ja to zrobię lepiej, szybciej, nie mam czasu, daj mi spokój”. Gaszenie dziecięcej aktywności powoduje jej zanikanie. Taki maluch przestaje wykazywać zainteresowanie bo nie przynosi mu to żadnych korzyści a wręcz przeciwnie ciągle jest upominany żeby nie zawracał głowy.
Wyręczanie
Również wyręczanie prowadzi do rozleniwiania dzieci. Jeśli sześciolatkowi zawiązujemy ciągle buty, sprzątamy po nim, ubieramy, zapinamy suwak czy guziki to go wyręczamy. Jeśli obsługujemy dziecko jak w hotelu, podając mu posiłki, odnosząc za niego talerze, piorąc i prasując jego ubrania to jak ma być aktywny? Wszystkie jego potrzeby są zaspakajane przez nas. Rozumiemy to jako wyraz naszej rodzicielskiej troski i miłości do dziecka. Chcemy mu stworzyć idealne warunki do życia, zapewnić to czego my nie mieliśmy czyli czas na spokojną zabawę. Jednak przez takie podejście przyzwyczajamy naszą latorośl do życia w którym są same przyjemności a jedynym obowiązkiem jest odrabianie lekcji i nauka. Potem mamy pretensję, że w wieku 20 lat tylko leży przed telewizorem albo gra na komputerze.
Nie wymagamy
Czasem prosimy dziecko o pomoc np. przy obieraniu ziemniaków czy zrobieniu drobnych sprawunków słyszymy wtedy „ZARAZ”. To dziecięce „zaraz” przeciąga się niemiłosiernie w czasie i kończy się na tym, że sami obieramy te ziemniaki burcząc coś pod nosem. Dziecko widząc, że udało mu się bezkarnie wymigać od obowiązku zacznie nas najzwyczajniej na świecie „olewać” . Nie wymagamy od dzieci bo wolimy sami coś zrobić lub wydaje się nam, że nasza pociecha jest jeszcze za mała. Ja też wyznawałam taki pogląd na wychowanie dzieci dopóki nie zobaczyłam scenki jak pewna mama w supermarkecie włożyła zakupy do trzech siatek, jedną najcięższą wzięła dla siebie a dwoma pozostałymi obdarzyła swoich siedmioletnich synów bliźniaków. Strasznie się wtedy oburzyłam, że wykorzystuje dzieci do noszenia ciężarów. Później jednak patrząc na oddalającą się gromadkę doszłam do wniosku, że żadna krzywda się chłopcom nie dzieje. Siatki były lekkie i w zasadzie nie znalazłam żadnych logicznych argumentów przeciwko. Ty też się zastanów czy przypadkiem nie wymagasz za mało od swojego dziecka.
Dzieci nie mają swoich obowiązków
Wszystkimi obowiązkami domowymi zajmujemy się my, dorośli lub my, kobiety. Tymczasem nie ma żadnych przeciwwskazań by dzieliły je z nami również dzieci. Dlaczego? Bo one też mieszkają z nami a mieszkanie to nie hotel a my nie jesteśmy obsługą hotelową w naszym domu. Rodzice zapytani czy ich dzieci maja jakieś obowiązki domowe odpowiadają, że „jak będzie dorosły i założy rodzinę to jeszcze się w życiu na sprząta” . Tego samego dnia słyszę narzekania kobiet na swoich mężów, że „oni tacy leniwi, nic im się nie chce, przychodzi tylko z pracy i już łapie pilota a wyrzucić śmieci?!” Taki chłopiec czy dziewczyna nie nauczony wykonywania obowiązków domowych od dzieciństwa nie będzie potrafił a co najważniejsze chciał je wykonywać w swoim „nowym” domu. Nie będziesz przecież jeździć do swojego dorosłego już dziecka gotować i sprzątać mu w jego domu?! I tym razem również przytoczę historie z życia wziętą o pewnej bardzo bogatej rodzinie w której mimo posiadania gospodyni, 10 letni chłopiec miał obowiązek codziennie robić pranie ubrań swoich i młodszej siostry a dziewczynka po posiłkach odkładała naczynia swoje i brata do zmywarki. To jest dowód na to, że można a nawet trzeba obarczać dzieci obowiązkami domowymi.
Co robić?
- Nie hamuj aktywności dziecka, nie podawaj mu przedmiotów jeśli sam może je wziąć, nie rób tego co dziecko jest w stanie same robić.
- Jeśli Twoje dziecko ma już kilka lub kilkanaście lat i do tej pory nie miało żadnych obowiązków, nie nakładaj na nie, nagle kilku rzeczy naraz bo poskutkuje to tylko buntem. Zacznij od malutkich kroczków np. wspólnych zakupów. Poproś żeby przynosiło Ci różne produkty do koszyka, następnym razem zrób listę produktów, i daj mu własny koszyk. Angażuj dziecko do takich czynności jak wycieranie kurzy, zamiatanie, zmywanie, pranie, odkurzanie, sprzątanie swojego pokoju. Oczywiście stopień zaangażowania w te czynności będzie zależał od wieku Twojego dziecka. Obowiązkiem przedszkolaka jest wkładać brudną bieliznę do kosza, 10 latek może robić już pranie, 13 z powodzeniem może też prasować.
- Wymagaj od swojego dziecka. Naucz je by nie odpowiadało Ci „zaraz”. Oczywiście jeśli jest zajęte czymś ważnym możesz dać mu 5 czy 10 minut. Podawanie konkretnego czasu ma tą zaletę, że jest się do czego odwołać – ustalasz z dzieckiem, że o 13.30 ma się wziąć za obieranie ziemniaków.
A co jeśli dziecko się buntuje, nie chce?
Porozmawiaj z nim. Bez krzyków, narzekań, szantażu. Wytłumacz, że każdy ma swoje obowiązki i musi je wypełniać. Jeśli mimo tego dziecko nie wykona czegoś, np. nie obierze tych nieszczęsnych ziemniaków nie rób tego za niego. Dziwnie będzie wyglądał taki obiad z samym mięsem i surówką ale przynajmniej dziecko zrozumie, że jeśli czegoś nie zrobi to tego nie będzie.