Jesteś z dzieckiem na placu zabaw, nieopodal biega grupka dzieciaków, nagle jedno z nich zaczyna się krztusić, po chwili mdleje. Stoisz osłupiały, chcesz działać, ale nie wiesz co zrobić, zadzwonić na pogotowie! Tylko jaki tam był numer...
Przyglądasz się, sparaliżowany strachem nie zauważasz pędzącego dziesięciolatka, który po zrzuceniu plecaka sprawnie przystępuje do udzielenia pierwszej pomocy. Niemożliwe? Nawet bardzo prawdopodobne, o ile Ministerstwo Edukacji Narodowej wysupła pieniądze na zorganizowanie zajęć z udzielania pierwszej pomocy.
O tym jak ważna dla zdrowia i życia ofiary wypadku jest pierwsza pomoc przedmedyczna od dawna przekonują pracownicy służby zdrowia i społecznicy. Prowadzone są kampanie zwiększające świadomość społeczną, warsztaty i szkolenia. Za nieudzielenie pierwszej pomocy grozi też odpowiedzialność karna. Teorie powinniśmy znać już na wylot, czy jednak będziemy w stanie zastosować ją w praktyce, czy pod wpływem ogromnego stresu z jakim wiąże się wypadek będziemy umieli ją wdrożyć w życie, ba! przypomnieć ją sobie? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam.
Jakie mamy plany?
Nasze dzieci już od września 2009 roku, mają dostać szansę na zdobycie wiedzy i umiejętności niezbędnych do skutecznego udzielenia pomocy ofiarom nagłych wypadków dzięki programowi opracowanemu przez Ministerstwo Zdrowia. Obowiązek wprowadzenia do szkół wszystkich typów zajęć z zakresu udzielania pierwszej pomocy nakłada ustawa z 8 września 2006 r. o Państwowym Ratownictwie Medycznym. Na razie niestety nie zanosi się na jego realizację, dyrektorzy szkół nie są świadomi konieczności wprowadzenia takiego przedmiotu, nie dysponują przeszkoloną do tego celu kadrą i materiałami dydaktycznymi. Wydawać by się mogło, że w lepszej sytuacji są placówki, które do tej pory własnym sumptem prowadziły tego typu zajęcia. Otóż nie! Osobami prowadzącymi w nich zajęcia z udzielania pomocy byli najczęściej studenci- praktykanci z Akademii Medycznych lub przeszkoleni przez organizacje pozarządowe nauczyciele. Obecnie MEN wymaga by zajęcia tego typu prowadzone były przez pracowników oddziałów ratunkowych lub nauczycieli którzy ukończyli kurs w nauczycielskim ośrodku doskonalenia zawodowego opracowany przez Ministerstwo Zdrowia.
Jak je realizujemy?
Choć sierpień za pasem, kursy tego typu nawet się nie zaczęły, co oznacza, że do prowadzenia zajęć szkoły zmuszone będą zatrudnić wykwalifikowane osoby z zewnątrz, a to pociąga za sobą dodatkowe koszty, na których poniesienie wielu placówek po prostu nie stać. Tych, którym ze szkolnego budżetu uda się wysupłać parę groszy również może spotkać duże rozczarowanie. Jest wielce prawdopodone, że specjaliści niechętnie będą prowadzić tego rodzaju zajęcia nie otrzymując zadowalającego ich wynagrodzenia. Pocieszający jest fakt że, jak wynika z rozporządzenia ministra edukacji narodowej z dnia 12 marca 2009 r. w sprawie szczegółowych kwalifikacji wymaganych od nauczycieli, mają oni czas na odbycie kursów z zakresu pierwszej pomocy medycznej do 1 września 2010 roku.
Ambitne plany i sprecyzowane wymagania już mamy, chęci na pewno też, jednak wciąż nie wiadomo, ile godzin tego rodzaju zajęć będzie tygodniowo oraz czego w ich trakcie uczniowie mają być dokładnie nauczeni. Ustawa wprowadzająca obowiązek kształcenia w zakresie udzielania pierwszej pomocy, odsyła w tej sprawie do podstawy programowej zawartej w art. 22 ust. 2 pkt 2 ustawy z 7 września 1991 r. o systemie oświatowym, ta jednak została określona wyłącznie dla szkół specjalnych przysposabiających uczniów z umiarkowanym lub znacznym upośledzeniem umysłowym oraz uczniów z niepełnosprawnościami sprzężonymi. Wynika z niej, że w trakcie zajęć o tym charakterze uczniowie mają zyskać umiejętności troski o własne zdrowie, korzystania z pomocy lekarza pierwszego kontaktu, udzielania pierwszej pomocy oraz wezwania pogotowia ratunkowego.
W trosce o bezpieczeństwo naszych dzieci i dobro społeczne pozostaje nam mieć nadzieję, że Ministerstwo znajdzie fundusze na finansowanie szkoleń, szkoły sumiennie wywiążą się z obowiązku, a nauczyciele/ specjaliści nauczą je praktycznego działania. Skoro udaje się to gdzie indziej, dlaczego miałoby nie powieść się u nas?