Kiedy chcemy nauczyć nasze dziecko jeść samodzielnie musimy sobie na wstępie przypomnieć jak to było, kiedy sami uczyliśmy się gotować, jeździć na nartach albo samochodem.
Przypomnieć sobie jak trudno było na przykład patrzeć w lusterko i zmieniać biegi, a przy okazji jeszcze włączyć kierunkowskaz i nie pomylić go z wycieraczkami. Albo jak z przejęcia zapomnieliśmy dosypać do ciasta cukru. Przypomnieć sobie stare góralskie przysłowie, że „jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz” i pamiętać o nim stale. Następna kwestia to właściwy na te nauki moment. A tu jak zwykle wystarczy dziecko obserwować i zacząć wtedy, kiedy samo sięga po łyżeczkę.
Odruch chwytania i wkładania obiektów do buzi pojawia się u dzieci bardzo wcześnie, bo już w trzecim miesiącu życia. W związku z tym, kiedy tylko nasze dziecko nauczy się siedzieć, możemy pozwolić mu na pewną samodzielność w zakresie jedzenia. Na początku, będzie to pewnie smoktanie skórki od bułeczki albo kukurydzianych chrupków. Trzeba oczywiście zwracać ogromną uwagę na to, czy się od owej bułeczki nie odkrusza większy kawałek, którym dziecko może się zadławić. Poza tym przygotować plastikową łyżeczkę, miseczkę i kubeczek – plastikowe naczynia nie tłuką się, a plastikową łyżeczkę można gryźć bez obawy sprawienia sobie bólu.
Mały człowiek, żeby nauczyć się jeść sztućcami musi skoordynować bardzo wiele czynności. Złapać łyżeczkę, trafić nią do miseczki, podnieść do ust i zebrać z niej jedzenie. Co wcale nie jest takie proste. Po pierwsze musi odkryć, że łyżeczka ma stronę wklęsłą i wypukłą (przy okazji odkrywa zjawisko grawitacji). Po drugie, tak nauczyć się manewrować łyżeczką, żeby nie uronić jej zawartości, a po trzecie trafić do buzi. W związku z tymi trudnościami przygotować duży śliniak, zasłaniający całe ubranko, żeby dziecko miało komfort nauki, a my mniej prania. A kiedy maluch nauczy się już operować łyżeczką, do drugiej rączki można dać serwetkę, żeby sam mógł sobie wytrzeć buzię. A poza tym nie wtrącać się za bardzo. Siedzieć obok, podpowiadać, nie wyręczać, chyba że poprosi i chwalić.
Jasne jest, że szybciej będzie nakarmić go samemu, ale jeśli pozwolimy na próby i będziemy kibicować znacznie szybciej nauczy się samodzielności. Samodzielne jedzenie i picie to bardzo ważny etap w kształtowaniu się autonomii, ważne jest więc, żeby wykazać się tu cierpliwością i dać wsparcie. Ani się spostrzeżemy kiedy każdy członek rodziny będzie równoprawnym uczestnikiem posiłków. Każdy będzie jadł ze swojego talerza, a rodzice nareszcie będą mogli zjeść spokojnie ciepły posiłek.
No i jeszcze jedna ważna kwestia. Lepiej nie demonstrować świeżo nabytych i nie utrwalonych jeszcze umiejętności dziecka przy okazji imienin u dalszej cioci. Nie mówić, „a teraz pokaż jak ładnie potrafisz zjeść sam”, bo stremowany występem maluch przestanie się koncentrować na samym procesie jedzenia i łatwo o wpadkę. Nie komentować głośno niepowodzeń, nie zawstydzać malucha. Lepiej po cichutku podnieść z podłogi to co upadło i dyskretnie mu pomóc albo odwrócić uwagę innych biesiadników od mimowolnego aktora. Dziecko musi czuć oparcie i solidarność ze strony rodzica, wtedy wszelkie przeszkody będzie pokonywał odważnie.
Katarzyna Przyborska